Synowie Koracha

Synowie Koracha to ród w pokoleniu Lewitów. Pierwsza Księga Kronik wymienia ich dwukrotnie: wśród „tych, których ustanowił Dawid dla prowadzenia śpiewu w domu Bożym, odkąd spoczęła tam arka. I byli na służbie śpiewaczej przed przybytkiem Namiotu Spotkania, dopóki Salomon nie zbudował domu Pańskiego w Jerozolimie. Stawali zaś zgodnie z ustalonym porządkiem ich służby” (1 Krn 6, 1 – 17) oraz jako odźwiernych domu Pańskiego: „Korachici, zatrudnieni obsługą, byli stróżami progów namiotu, a ich ojcowie strzegli wejścia do obozu Pańskiego. Wszystkich wybranych na odźwiernych przy bramach było dwustu dwunastu. Stałe zaś ich obowiązki ustanowił Dawid i Samuel "Widzący". Zarówno oni, jak i ich synowie czuwali nad bramami świątyni Pańskiej, domu namiotu, aby pełnić straż. Z czterech stron znajdowali się odźwierni: od wschodu, zachodu, północy i południa" (1 Krn 9, 19 – 24).

Synowie Koracha wspierali modlitwą zwycięstwo króla judzkiego Jozafata nad Moabitami i Ammonitami. Kiedy przerażony mnóstwem wrogiego wojska król Jozafat zwrócił się do Pana o pomoc, otrzymał takie przesłanie: „Tak do was mówi Pan: Nie bójcie się i nie lękajcie tego wielkiego mnóstwa, albowiem nie wy będziecie walczyć, lecz Bóg. Jutro zejdźcie przeciwko nim! Jutro wyruszcie im na spotkanie, a Pan będzie z wami!” (2 Krn 20, 15 - 17)
Jozafat więc upadł na kolana twarzą ku ziemi, i wszyscy mieszkańcy Judy i Jerozolimy padli przed Panem, aby Go uczcić. Wówczas lewici spośród synów Kehatytów i Korachitów poczęli wielbić Pana, Boga Izraela, donośnym i wysokim głosem. Gdy ruszali [do bitwy, Jozafat zachęcił lud]: Zaufajcie Panu, Bogu waszemu, a ostaniecie się. Potem ustanowił śpiewaków dla Pana, by idąc w świętych szatach przed zbrojnymi wysławiali Go śpiewając: Wysławiajcie Pana, albowiem na wieki jest Jego łaskawość. W czasie kiedy rozpoczęli wznosić okrzyki radości i uwielbienia, Pan zastawił zasadzkę na Ammonitów, Moabitów i mieszkańców góry Seir, wkraczających przeciw Judzie, tak iż się wzajemnie pobili… nikt nie uszedł z życiem" (2 Krn 20, 18-24).

No comments:

Post a Comment