Psalm 39
Przekład Jana
Kochanowskiego
Do tegom był
myśl swą skłonił, + Abych się był zawżdy chronił
Nie tylko
uczynku złego, + Ale i słowa bystrego.
Przeto, gdy
mię zły strofował, + Jam swój język tak hamował,
Ze, nie chcąc
rzec słowa złego, + Nie mówiłem i dobrego.
Serce mi w
gniewie pałało, + Aż się słowo rzec musiało.
Przebóg, Panie
mój, długo li + Człowiek będzie w tej niewoli?
Racz mi kres
dni mych objawić, + Kiedy przydzie świat zostawić.
Ty żywiesz
czas nieprzeżyty, + A mój wiek jest w garści skryty;
Lata mojej
śmiertelności + Mniej niżli nic ku wieczności.
Błąd (mogę
rzec sprawiedliwie), + Błąd jest człowiek, a co żywię,
Podobno to ku
marnemu + Snu nocnemu, nieznacznemu.
Próżne jego
frasowanie, + Próżna praca i staranie;
Zbiera,
gromadzi, skupuje, + A nie wie, komu gotuje.
Czegóż czekać,
o mój Boże? + Kto mię w nieszczęściu wspomoże?
Próżno gdzie
indziej słać sobie; + Wszytka jest nadzieja w Tobie.
A Ty z
Pańskiej swej litości + Racz zapomnieć moich złości;
Nie daj mię w
pośmiech głupiemu + Człowiekowi nikczemnemu!
Nieprzyjaciel
mię strofował, + A jam język swój hamował
Wiedząc, że to
złorzeczenie + Było Twoje nawiedzenie.
Zdejmi ze mnie
plagi swoje, + Bo prze ciężkie razy Twoje
Wszytka moc i
wszytki siły + Zgoła mię już opuściły.
Kogo prze
grzech zafrasujesz, + Tak go niewidomie psujesz,
Jako szatę mól
tajemny; + Błąd jest człowiek, błąd nikczemny.
Skłoń łaskawe
uszy swoje + Na płaczliwe prośby moje;
Przychodzień–ciem
ja na ziemi + Ze wszytkimi przodki swemi.
Sfolguj, a daj
się ochłodzić, + Póki nie przyjdzie wychodzić
Na drogę, z
której człowieka + Już nie ujźrzeć aż do wieka.
No comments:
Post a Comment