Psalm 56
Przekład Jana
Kochanowskiego
Smiłuj się
nade mną, Boże litościwy,
Bo mię prawie
w ziemię wbił człowiek złośliwy;
Nie mam
odpoczynku, nie mam i wytchnienia
Od jego
potwarzy i jego trapienia.
Wdeptali mię w
ziemię ludzie nieżyczliwi,
A wojskami
chodzą, którzy krwie mej chciwi;
Ale
kiedykolwiek strach mię jaki zejmie,
Tobie ja, o
Panie mój, ufam uprzejmie.
Nań się ja
spuściwszy jestem tej ufności,
Że kiedy się
na mię nabarziej nasadzi,
Nigdy mi
śmiertelny człowiek nie zawadzi.
Co wyrzekę,
wszytko opak wywracają;
By mi jedno
szkodzić, na to pieczą mają;
Schadzki o
mnie czynią, radzą, naprawują,
Gdzie się
jedno ruszę, wszędy mię szlakują.
I nie weźmie
złość ich pomsty? Być nie może;
Wylejesz Ty
swój gniew na nie, wieczny Boże!
Masz Ty
policzone uciekania moje,
A łzy oczu
moich wiadro chowa Twoje.
Jest to w
księgach Twoich, a mnie serce tuszy,
Ze mój
nieprzyjaciel wrychle nazad ruszy,
Bo kiedym się
kolwiek uciekał do Ciebie,
Zawżdym
poznał, że Ty słyszysz mię i w niebie.
Pańskie słowa
u mnie są wielkiej zacności,
Nań się ja
spuściwszy jestem tej ufności,
Ze kiedy się
na mię nabarziej nasadzi,
Nigdy rni
śmiertelny człowiek nie zawadzi.
Pomnię ślub
swój, Panie, i będęć dziękował,
Żeś mię nagłej
śmierci łaskawie uchował;
Uchowałeś szwanku,
abych [w] liczbie żywych
Po Twych,
Panie, chodził szcieżkach świętobliwych.
No comments:
Post a Comment