Psalm 77
Przekład Jana
Kochanowskiego
Pana ja wzywać
będę, dokądem żywy,
A On w uszy
swe przyjmie mój głos płaczliwy.
Do Tegom się
ja uciekł czasu trudności,
Do Tegom ręce
ściągał w nocne ciemności.
Dusza na ten czas ani cieszyć się dała,
Ale do Pana tylko z płaczem wzdychała;
Woławszy, narzekawszy głosu nie zstaje;
Sen, troski widząc, indziej skrzydła podaje.
Co dla swych
za pierwszego Pan czynił świata;
Wspominałem
swe wdzięczne pieśni, któremi
Litość Pańska
nade mną znaczna ma ziemi.
I myśliłem w sercu swym: "Takżem na wieki
Już wypadł ja nieszczęsny z Pańskiej opieki?
Ani się już da przywieść, aby smutnemu
Łaskę jeszcze okazał słudze swojemu?
Czyli już
miłosierdzie Jego ustało,
Czy się
wiekuistego słowa przebrało?
Czy zgoła Pan
zapomniał, co to żałować,
Ani łaski w
gniewie swym chce okazować?"
Co mówię? Ręka Pańska niesie odmiany,
Ja przedsię, jakomkolwiek jest sfrasowany,
Nie zapomnię wyznawać Twojej mądrości,
Twoich czynów ozdobnych, Twej wielmożności.
Wspomionę
Twoje sprawy niewysłowione,
Sprawy dawne,
rozumem nieogarnione;
Będę rozważał
Twoje postępki święte,
Będę powiadał
sądy Twe niepojęte.
Świętobliwe Twe drogi, wszechmocny Boże!
Tobie świat nic równego podać nie może;
Okazałeś swą możność i dziwne siły,
Kiedyś z Egiptu wywiódł swój naród miły.
Widziały Cię,
o Boże, wody, widziały
I lękły się, a
morskie przepaści drżały.
Chmury z
hukiem linęły deszcz niesłychany,
Linęły grad
gwałtowny z wichrem zmieszany.
Twoje ogniste strzały, Twe straszne gromy
Latały a niebieskie trzaskały domy.
Roiły się po niebie w krąg łyskawice,
A strach zejmował wszystki ziemskie granice.
Na morzu
szcieżki Twoje, na wodach drogi,
Ale nie
poszlakowa! żaden Twej nogi;
Przewiodłeś
jako stado za Mojżeszowym
I za powodem
lud swój Aaronowym.
No comments:
Post a Comment