Słuchaj, wierny mój zborze, otwórz uszy swoje a do serca poważne przypuść słowa moje!

Psalm 78
Przekład Jana Kochanowskiego
Słuchaj, wierny mój zborze, otwórz uszy swoje + A do serca poważne przypuść słowa moje!
Dziwne gadki wam powiem, dziwne przypowieści, + Lecz jako dziwne, tak też i prawdziwe wieści,
Czegośmy się od ojców naszych nasłuchali, + Kiedy siłę i cuda Pańskie wyznawali.
Wola Jego tak była: to prawo wszytkiemu + Potomstwu jest podane Izraelowemu,
Aby ojcowie synom wiecznie winni byli + Dzieje Pańskie przekładać, a ci się uczyli
Pana w potrzebach szukać, sprawy pamiętali + I Jego świętobliwych ustaw przestrzegali.
Aby nie byli ojcom podobni, spornemu + Narodowi i łaski Pańskiej niewdzięcznemu,
Którzy niedobrze się w swej czuli powinności + Ani postępowali z Bogiem w uprzejmości.
Synowie Efrajmowi, męże doświadczeni + I łukiem nieomylnym władać nauczeni,
W potrzebie tył podali; czemu? Bo wzgardzili + Przymierzem Pańskim ani praw posłuszni byli.
Dobrodziejstwa i cudów Jego zapomnieli, + Które ich starszy w polach egipckich widzieli:
Morze na poły przedarł, one przeprowadził, + Wodę i stąd, i zowąd jako wał usadził;
Przydał im wodze: na dniu obłok znakomity, + A w nocy nieprzejźrzanej ogień niepokryty.
Twardą skałę przeraził, a oto z kamienia + Zdrój przeźrzoczysty wypadł nowego strumienia;
A ci tam więc pragnienie wodą ugasili, + Ale Pana przeciwko sobie zapalili
Kusząc go w sercach swoich, a niehamownemu + Pożądając pokarmu brzuchowi swojemu.
"To już - powiada - laską uderzył, a z skały + Zdrój wystrzelił i bystre strumienie wezbrały:
Będzie li też chleba mógł także nagotować + I głodne ludzi swoje mięsem opatrować?"
To Pan słysząc wielkim jest gniewem poruszony, + Wielki na niewdzięczny lud ogień zapalony
Przeto, że wszechmocności Jego nie dufali + Ani w Nim swej nadzieje, głupi, pokładali.
I zebrał płodne chmury, i otworzył nieba, + I spuścił im dostatek niebieskiego chleba.
Chleb anielski człowiek jadł; jeszcze mało na tym: + Rozkazał Eurom stanąć, wiatr z południa zatym
Ćmę wielką ptastwa przygnał, jakie więc zamieci + W piaszczystych polach pędzi, gdy pierzchliwy leci.
W obóz prosto i wkoło namiotów padali + Ptacy nieprzeliczeni, a ci używali,
Używali do sytu; chęć przedsię zostaje, + A Pan wedla łakomstwa dostatku dodaje.
Jeszcze jedli, jeszcze im w gębie mięso tkwiało, + Gdy się Pańskie przeklęctwo na nich okazało:
Ludzie co naprzedniejszy, ludzie znakomici + We wszytkim Izraelu nagle są pobici.
Imo to wszytko przedsię ani nie przestali + Swych złości, ani dziwów Pańskich uważali;
Więc też w rozlicznych troskach strawili swe lata + I przed czasem nędznego dokonali świata.
Przygodami, nieszczęściem dziwnym utrapieni + A prawie widomymi plagami dotlenieni,
Dopiero niebożęta do Pana wzdychali, + Dopiero się do Niego z płaczem uciekali.
I wspomionęli, że Pan ich jest zbawicielem, + Że Bóg ze wszech nawysszy ich odkupicielem.
Więc sobie twarzy smutne i mowę zmyślali + Nabożną, ale serca nic nie przykładali
Ani Panu w przymierzu zachowali wiary. + Ale Pan, który nie ma w miłosierdziu miary,
Sam z chęci swej zatłumił i zatarł ich złości + Ani się dał rozwodzić swej zapalczywości;
Wspomionął, że są ciało i duch niewrócony, + Kiedy raz będzie z swego mieszkania ruszony. 
Jako wielekroć oni Pana obrazili + W pustyniach twardych i do gniewu przywodzili
Szemrząc przeciwko Jemu i z swej nikczemności + Miarkując Jego siłę i Jego możności,
Nie pomnieli, jako Pan dziwnie je wybawił + I połamawszy pęta na swobodzie stawił.
Jako cuda niezwykłe, cuda niesłychane + W Egiptcie okazowa!: rzeki nieprzebrane
W krew' obrócił; krwią wszytki strumienie płynęły, + A w nieznośnym pragnieniu ludziom usta schnęły;
To je mszyce rozliczne i muchy kąsały, + To żaby po pałacach mierzione czołgały,
To chrząszcze, to szarańcza zboża polne żarły, + Mrozem winnice więdły, mrozem sady marły;
Grad woły, grad wielbłądy na ziemię obalił, + A jeśli co grad minął, to grom srogi spalił.
Gniew Pański na nie przyszedł, przyszło udręczenie + I ciężkie niewidomych szatanów trapienie.
A śmierć nie próżnowała jednako morzęcy, + Okrutna, wieki ludzkie i rodzaj bydlęcy.
Płód we wszytkim Egiptcie pierworodny zbiła + I kwiat rzeźwiej młodości nagle posuszyła.
A Pan lud swój wybrany zajął jako owce + I przeprowadził w cale, a ich przeszladowce
Bystre morze pożarło; wiódł je pustyniami + Aż do kraju, który wziął sam swymi rękami
I wyrzucił im g'woli pohańce butliwe + A między nie podzielił włości osobliwe.
I mieszkali w ich zamcech, a przedsię nie byli + Wdzięczni tak znacznej łaski; przedsię odstąpili
Ustaw Pańskich i także jako ich ojcowie + Nie wytrwali statecznie w podanej umowie.
Obrócili się na zad jako łuk zdradliwy + Za nagłym wyciągnionej spadaniem cięciwy.
Bogów sobie z kamienia nowych nakowali + I nikczemnym szaleni słupom się kłaniali.
Co Pan widząc na oko wielce się zapalił + I chęć od Izraela wszytkę swą oddalił.
Namiotem i ołtarzmi wzgardził silońskiemi, + Gdzie był mieszkanie sobie ulubił na ziemi.
Arkę nieprzyjaciołom, znak swej wielmożności, + Podał w ręce, podał swej pamiątkę zacności.
On swój lud ulubiony i dziedzictwo swoje + Przywiódł na ostre miecze i na ciężkie boje;
Młódź wysieczono, panny szlubu nie czekały, + Kapłani zbici, wdowy pogrzebu nie miały.
Ocucił się Pan, jako gdy kto snem zmorzony + Wyspał wino wczorajsze i wstał wytrzeźwiony,
I zadał sromotny raz nieprzyjacielowi, + I podał go na pośmiech wszytkiemu wiekowi.
Ale władze i rządu ani Jozefowym, + Ani zacnym potomkom zlecił Efrajmowym;
Judzie zlecił, syjońskie umiłował skały, + Na których kościół sobie zbudował tak trwały
Jako ziemia lub niebo, które tak stworzone, + Ze starością na wieki nie będzie zwątlone.
Więc Dawida, co teraz za owcami chodził, + Obrał królem, aby lud izraelski wodził,
A ten je z pilnością pasł i mądrze sprawował, + Jako urząd pasterski jego potrzebował.

No comments:

Post a Comment