Psalm 141
Przekład Jana Kochanowskiego
Ciebie, Ojcze,
wzywam, łaskawy, Ty moje
Racz uprzejme
prośby przyjąć w uszy swoje;
Prośba za
kadzidło, rąk złożenie, Panie,
Niech Ci za
wieczorną dziś obiednią zstanie.
Chciejże naprzód język mój zapieczętować,
A pod strażą, Panie, usta moje chować;
Chciejże także umysł obracać ku cnocie,
Aby się nie chylił namniej ku sromocie.
Która by na
potem szpecić miała duszę;
Nie chcę u
wszetecznych ludzi szukać rady
Ani na ich
długie pozwolę biesiady.
Wolę, że mię człowiek uderzy cnotliwy,
Niż mię ma balsamem natrzeć niewstydllwy.
Nie chcę ich, i owszem, proszę zawżdy Pana,
Aby złość ich była widomie karana.
Sędziowie
niewierni, zdrajcę przełożeni,
Bodaj z ostrej
skały na szyję zrzuceni
Świata
dokonali, a tam więc wspomnieli,
Jako zdrowe
słowa ode mnie słyszeli.
Jako łomną ziemię pługiem rozsypują,
Tak się we mnie kości moje rozstępu j ą
Strachem srogiej śmierci; Boże, mój obrońca,
W Tobie samym ufam, nie gub' mię do końca!
Strzeż mię od
fortelów ludzi nieżyczliwych,
Abych się nie
pobił w ich sieciach zdradliwych;
Daj, abych ja
minął ich sidła, a one
W ichże
własnych siatkach widział uplecione.
No comments:
Post a Comment