Czemuś mię Boże opuścił mój wieczny? Spoglądnij na mnie w ten dzień niebezpieczny.

Psalm 22 
tekst: Śpiewnik Liturgiczny Ks. Głodkiewicza, 1867 r. (tu: Psalm 21)

Czemuś mię Boże opuścił mój wieczny? + Spoglądnij na mnie w ten dzień niebezpieczny.
Grzechy to moje tak mię przygniatają, +  I od zbawienia mego oddalają.
Cały dzień tęskny wołałem do Pana, + A prośba moja nie jest wysłuchana.
Wołałem w nocy, ani mi to Panie +  Weźmiesz za słabość, to moje wołanie.
O Ty, co mieszkasz na wysokim niebie, + Tyś Izraela chlubą był w potrzebie.
Ojcowie nasi Tobie zaufali, +  I zawsze Twojej pomocy doznali.
Ani też kiedy byli zawstydzeni, + Ufni w Twej łasce zawsze wybawieni.
A jam, o Panie, robak nieszczęśliwy, + Każdy nade mną urąga złośliwy.
A kto mię widzi, głową tylko chwieje, + I ze mnie szydzi, i ze mnie się śmieje.
Ufał on, rzecze, w Panu z całej siły, + Niechże go zbawi, kiedy mu tak miły.
Tyś mię z żywota wywiódł matki mojej, + Jam u jej piersi ufał łasce Twojej.
Jeszczem w pieluchach garnął się ku Tobie, + I Bogiem wiecznym obrałem Cię sobie.
Nie chciej mię dzisiaj, w ostatniej potrzebie, + Boże mój wieczny, odrzucać od siebie.
Trwoga mną miota, przed oczyma męka, + Czyjaż mnie, czyja, poratuje ręka?
Zewsząd mnie cieląt mnóstwem otoczono, + I tłustych wołów jarzmem przygnieciono.
I swe paszczęki na mnie już otwarły, + Aby mię żywcem czemprędzej pożarły.
Jako lew srogi, pewny swej zdobyczy, + Szarpie je w sztuki i z dzikości ryczy.
Jam się rozpłynął jako woda prawie, + Żadna kość w moim nie została stawie.
Jako wosk płynie, gdy ogień dogrzeje, + Tak serce moje w piersi mej niszczeje.
Wszystka moc moja i siła wrodzona + Wyschnięta, jako skorupa spalona.
Przylgnął mi do ust język mój spragniony, + I w proch śmiertelny jestem obrócony.
Wkoło mnie stoją psy z gniłym oddechem, + Rada bezbożnych z szyderczym uśmiechem.
Ręce i nogi moje wskróś przebili, + I wszystkie kości we mnie policzyli.
Wszyscy z pogardą na mnie poglądali, + Z dziką radością w oczy mi patrzali.
Szatami memi siebie podzielili, + O moją suknię kością los rzucili.
Przybądź mi, Panie, z pomocą w potrzebie, + I nie odpychaj mię teraz od siebie.
Wyrwij mą duszę od miecza srogiego, + I jedynaczka od psa piekielnego.
I od lwiej paszczy, i od jednorogich + Wybaw mię, Panie i sił dodaj mnogich.
A ja Twe Imię braci mej objawię, + I wśród Kościoła chwałę Twą rozsławię.
Chwalcie go wszyscy, którzy znacie Pana, + Plemię Jakuba, padnij na kolana.
Ty, Izraelu, z swojem pokoleniem + Miej bojaźń Bożą przed Jego Imieniem.
Bo on nie gardzi prośbą ubogiego, + Ani przedemną skrył oblicza swego.
Skoro do tego zawołałem Pana, + Wnet prośba moja była wysłuchana.
Przeto od ciebie wyjdzie moja chwała, + W Kościele wielkim będzie wiecznie trwała.
Tam śluby moje złożę przed wiernymi, + Tam będą Pana chwalić piersi swemi.
Tam znajdą pokarm głodem utrapieni, + I tam ubodzy będą nasyceni.
Tam będą szukać i tam znajdą Pana, + Serce ich wieczność ożywi nieznana.
Świat się obaczy i jak ziemia wielka, + Wróci do Pana wnet kraina wszelka.
I na kolana przed Oblicze Pańskie + Upadną wszystkie narody pogańskie.
I on nad niemi weźmie panowanie, + A jego państwo nigdy nie ustanie.
Wszyscy za stołem jego tu zasiędą, + I cześć i chwałę oddawać mu będą.
Ziemscy bogacze razem z ubogiemi + Panu oddadzą cześć piersi jednemi.
Tak duszy mojej w nim żyć będzie miło, + I plemię moje będzie mu służyło.
I pokolenia przyszłe i nieznane + Będą na łono Pańskie przyjmowane.
I będą wiecznie w wieczne pokolenia + Głosić cześć, chwałę Pańskiego Imienia.

No comments:

Post a Comment